Biblia jakiej nie znacie

Rzadko kto czyta biblię z własnej inicjatywy. Stary testament znamy z tego, co usłyszeliśmy na religii lub na ambonie.

A to szkoda, bo jesteśmy w ten sposób narażeni na manipulację.

Jeśli nie wierzycie, to przeczytajcie poniżej o Lilith i „Co jest w biblii o czym nie wiecie”.

Zobaczycie, że warto.

Lilith

Stary testament w biblii został napisany między XIII a V wiekiem przed naszą erą. Podobno przez Mojżesza, a potem przez osoby natchnione przez Stwórcę. Ale zarówno w trakcie pisania, jak i potem była ona cenzurowana i przeredagowywana.

Robiły to osoby niezbyt inteligentne i ślady tej cenzury są bardzo łatwe do odkrycia.

Proponuję byście zabawili się ze mną w detektywa.

Weźcie biblię (u mnie to jest Biblia Tysiąclecia) i otwórzcie ją na samym początku: Księga Rodzaju, rozdział 1, wiersz 27: „Tak stworzył Bóg człowieka na swe wyobrażenie, na wyobrażenie Boga go stworzył; stworzył mężczyznę i niewiastę”

A pół strony dalej w rozdziale 2, wiersz 18: „Potem Jahwe Bóg rzekł: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc”.

Potem, ciągle rozdział 2, wiersze 21 i 22, Jahwe uśpił Adama i z jego żebra zbudował niewiastę.

No dobrze, a co z tą niewiastą, stworzoną w rozdziale 1, wiersz 27?

Na dodatek kiedy Adam się wybudził i zobaczył tę nową niewiastę, powiedział: „Ta dopiero (chyba w przeciwieństwie do tej poprzedniej) jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się nazywała niewiastą”.

Nie zamieniliście się w znak zapytania?

Ta pierwsza nazywała się Lilith. Wiemy to z tradycji żydowskiej, bo tradycji nie daje się ocenzurować.

Lilith mogłaby być ikoną kobiecych ruchów, dążących do równouprawnienia kobiet. Mówiła: „Skoro Bóg stworzył mnie, tak samo jak Adama, to dlaczego ja mam być mu posłuszna?”

Może troszkę przesadzała, bo w nocy też nie chciała leżeć na spodzie.

Adam się skarżył się Bogu. Ten stawał po jego stronie, aż w końcu Lilith się wkurzyła i porzuciła obu panów.

Ponieważ w przeciwieństwie do Adama nie zjadła potem jabłka z drzewa wiadomości dobrego i złego, Lilith jest ciągle nieśmiertelna.

Jej imię zostało też raz przeoczone przez cenzora i pojawia się ono w Księdze Izajasza (rozdział 34, wiersz 14). No ale tam to jest już ona demonem.

Co jest w biblii, o czym nie wiecie

Chrześcijanie wierzą, że wszechmogący Bóg jest dobry, łagodny, miłosierny, sprawiedliwy, skłonny do wybaczania i nie jest mściwy. Większość z tych cech można bez wątpienia przypisać Jezusowi Chrystusowi.

A czy Bóg Jahwe jest miłosierny? Jeśliby był, to dlaczego nie pozwolił Mojżeszowi wejść do Ziemi Obiecanej, tylko dlatego, że ten kiedyś uderzył laską dwa razy w skałę, a miał uderzyć tylko raz?

A żonę Lota zamienił w słup soli, bo się obejrzała, a miała się nie oglądać. Czy tak postępuje ktoś miłosierny? Gdyby nie był małostkowy, to by przecież machnął ręką na takie drobne przewinienia.

A czy Bóg jest sprawiedliwy? Jeśli tak, to dlaczego ukarał faraona za to, że ten sypiał z Sarą, żoną Abrahama, który na jej wdziękach postanowił zarobić? Faraon nie wiedział, że ona jest mężatką. A w dodatku jej mąż i sutener wyszedł z tej sytuacji bez szwanku, tylko dlatego, że Jahwe go lubił.

Poza tym sławny król Dawid uwiódł Betszebę, żonę Uriasza Hetyty, który był żołnierzem i właśnie walczył dzielnie w obronie Izraela. A kiedy Betszeba zaszła w ciążę, to król Dawid sprowadził Uriasza do domu, by można mu było przypisać wcześniaka, a gdy ten nie chciał przespać się z żoną, bo na to nie pozwalało żydowskie prawo, a Uriasz był bardzo akuratny, to król Dawid odprawił go z powrotem na wojnę z listem do dowódcy, w którym polecił wysłać Uriasza w miejsce, skąd nie ma powrotu. Sprawiedliwy Jahwe nie mógł pozostawić tej niegodziwości bez reakcji i uśmiercił… No w życiu nie zgadniecie kogo… no oczywiście tego nielegalnie poczętego noworodka. A co na to obrończyni poczętego życia, wierna Chrześcijanka, pani Kaja Godek?

Następny noworodek, poczęty już po śmierci Uriasza był OK. Nosił imię Salomon. Tak, tak ten Salomon.

Czy Bóg Jahwe jest wszechmogący? Jeżeli tak, to dlaczego nie uratował od okrutnej śmierci swojego jedynego syna, Jezusa? Przecież wszechmogącemu wystarczyłoby pstryknąć palcem.

Bezczynnie patrzeć na śmierć własnego syna mógł jedynie okrutny zboczeniec bez serca. Że ta śmierć była niezbędna dla odkupienia grzechów ludzkości? A kto to ustanowił, że była niezbędna? A nawet jeśli tak ustanowiono, to wszechmogący mógł przecież to zmienić! A może to ja źle rozumiem znaczenie słowa wszechmogący?

Jeżeli w tej chwili Ktoś z Państwa poczuł gniew, to proszę niech przerwie czytanie, bo dalej będzie jeszcze gorzej, a ja zaczynam odczuwać niepokój o swoje zdrowie. Wszak w ciągu ostatniego półtora tysiąca lat Chrześcijanie wymordowali więcej ludzi niż wyznawcy jakiejkolwiek innej religii, islamu nie wyłączając. Miliony Indian, Afrykańczyków, Słowian, Celtów, Litwinów, Germanów, a także Hugenotów, Husytów, Muzułmanów czy czarownic. Teraz co prawda Chrześcijanom przeszedł ten krwiożerczy zapał, a Muzułmanom ciągle nie przeszedł. Brawo Chrześcijanie!

Jeżeli Wasz gniew jest umiarkowany, to proszę, weźcie Biblię i przewertujcie jej Księgi. Nie proponuję czytać całości, bo to zajęcie emocjonujące niczym obserwowanie rosnącej trawy. Natomiast przeglądając ją można znaleźć fragmenty naprawdę szokujące. Jeśli nie macie czasu, to proponuję kilka, trzeba przyznać tendencyjnie wybranych fragmentów.

Bóg stworzył świat w ciągu sześciu dni. Tego w obecnej wersji biblii nie ma, ale według żydowskich autorytetów religijnych zaczęło się to wszystko w niedzielę 7 października 3761 roku przed nasza erą. Czyli niecałe cztery tysiące lat przed Chrystusem. Stąd się wzięło w jednej z kolęd: „Ach witaj zbawco z dawna żądany, cztery tysiące lat wyglądany.” W niektórych parafiach śpiewają co prawda „wiele tysięcy lat wyglądany”, co w niczym jednak nie poprawia sytuacji, bo powinno być 13 miliardów lat wyglądany, ale to by brzmiało zabawnie. Nasz świat trwa dużo dłużej niż 6 tysięcy lat. Nie dwa razy dłużej, nie dziesięć razy ani nawet tysiąc, ale ponad dwa miliony razy dłużej!

Aby ratować ten przekaz o sześciu dniach ustalono, że jest to rodzaj alegorii i w rzeczywistości każdy „dzień” trwał miliony, a nawet miliardy lat. No i w sumie trzymałoby się to kupy, gdyby nie to, że pierwszego dnia „Stworzył Bóg niebo i ziemię. Potem rzekł: niechaj stanie się światłość”. Nie jest jasne co to za światłość, bo słońce zostało stworzone dopiero czwartego dnia, jeden dzień po roślinach zielonych, co brzmi jak żart. Ta kolejność stwarzania z punktu widzenia nauki, to jedna porażka.

O tym jak było naprawdę możecie poczytać na tej stronie, w zakładce pod tytułem „Wszechświat”, artykuł „Krótka historia wszystkiego”.

O Lilith już wiecie. Opowiem więc na początek o Noem. Tym który w arce uratował siebie, swoją rodzinę i wszystkie zwierzątka. Nawet te dzikie. W tym miejscu dodam, że potop był zdarzeniem historycznym i nastąpił około 1840 lat przed biblijnym stworzeniem świata.

Noe, jak mawiają na moich Szmulkach, lubiał wypić. Kiedyś, gdy leżał pijaniutki nago na środku namiotu zobaczył go Cham, jego najmłodszy syn i zaczął się naśmiewać z tatusia. Jego starsi bracia Sem i Jafet weszli wtedy tyłem do namiotu i przykryli ojca kocem. A kiedy Noe się obudził, naskarżyli na brata. W wyniku tej afery Cham został wyklęty.

Kiedy kilkadziesiąt lat temu byłem studentem, to przy ognisku śpiewało się o tym piosenkę, której fragment brzmiał: „Z powiastki tej wynika więc ten morał dla narodu, że kto z pijaka śmieje się, ten jest jest chamskiego rodu”.

Synem Chama był Kanaan, jak wskazuje jego imię praojciec Kanaanejczyków. Cztery tysiące lat temu uprawiali oni ziemię i hodowali zwierzęta domowe w miejscu, gdzie dziś jest Izrael. Wtedy to była kraina, znajdująca się w środku tak zwanego Żyznego Półksiężyca. To obszar od dzisiejszego Egiptu, przez Izrael, Syrię, aż do Iraku.

Jednak w tamtych czasach nie wszyscy ludzie porzucili już koczowanie i stali się rolnikami. Pewna część ludzkości ciągle jeszcze koczowała, przenosząc się ze swoim dobytkiem z miejsca na miejsce.

Takim koczownikiem był Abraham, jeden z praojców narodu izraelskiego. Jest to napisane w Księdze Rodzaju, rozdział 12, wiersz 9: „… zwinąwszy namioty Abraham przenosił się z miejsca na miejsce”. A wszystko to działo się w krainie Kanaan.

No to teraz uruchommy wyobraźnię. Koczownik w rolniczej krainie. Kanaanejczycy uprawiali w pocie czoła swoje poletka, doglądali zwierzęta domowe, a pośród nich ten koczownik, który łupił ich dobytek i wypasał swoje stada na ich poletkach. Dziś byśmy nazwali go bandytą.

Zobaczmy tekst źródłowy. W Księdze Rodzaju, rozdział 12, wiersz 10 kończy się tak: „Abraham powędrował do Egiptu, (…) był bowiem ciężki głód w Kanaanie”. I…, jak się wydaje, nie było już co łupić.

Wysłani przodem zwiadowcy donieśli jednak Abrahamowi, że w Egipcie nie da się działać tak jak w Kanaanie, bo to potężne państwo, chroniące swoich podwładnych.

Wtedy Abraham wpadł na doskonały pomysł. Kazał wszystkim mówić, że jego młodziutka i prześliczna żona Sara to jego siostra. Po przybyciu na miejsce wysłał ją na dwór faraona. Co ona tam robiła, nie wiadomo. Tak przynajmniej twierdzą znający na wylot biblię Świadkowie Jehowy. Raczej nie chodziło o dyskusje z faraonem, bo Sara nie znała egipskiego. Ale gdyby chodziło o dyskusję, to musiała być w tym niezła, bo Abraham za jej działalność otrzymał od faraona: „owce i woły, osły, sługi i niewolnice, oślice i wielbłądy”. To ciągle Księga Rodzaju, rozdział 12 wiersz 16.

Może teraz dla ostudzenia napięcia mała dygresja. W biblii kilkakrotnie przy wymienianiu różnych dóbr oddziela się osły od oślic. Chodzi o to, że u ludów pasterskich oślice są bardzo cenione, gdyż mają otwór na właściwej wysokości i nie trzeba się do nich schylać jak w przypadku owiec, ani stosować drabiny jak u wielbłądzic.

Wracając do Abrahama, sprawiedliwy Jahwe nie był jednak zadowolony z egipskiej działalności Sary i ukarał… No w życiu nie zgadniecie kogo ukarał. A przecież wiadomo, że faraona.

Jakiś czas potem Abraham usiłował powtórzyć numer z Sarą na dworze u Abimeleka, króla Geraru, ale się nie udało, bo pewnie nie była ona już taka świeżutka jak w Egipcie.

Egipcjanie, aby uniknąć kłopotów, tak naszpikowali Sarę środkami antykoncepcyjnymi, że potem przez 70 lat była ona bezpłodna.

Kiedy Sara skończyła 80 lat, ciągle bez potomka, zdała sobie sprawę, że jeśli Abraham umrze pierwszy, a był od niej sporo starszy, to krewni rozdrapią jego majątek, a jej dadzą w łeb, albo zrobią coś równie atrakcyjnego.

Podsunęła więc mężowi swoja niewolnicę Hagar, a ta szybko stała się brzemienna i urodziła syna Izmaela.

Malutkie dziecko w otoczeniu bezpłodnej kobiety sprawia czasem cuda i ponaddziewięćdziesięcioletnia Sara też w końcu zaszła w ciążę.

Kiedy ja byłem małym chłopcem, nasi sąsiedzi, po wielu latach bezowocnych prób, zdecydowali się wziąć z domu dziecka dwuletnią dziewczynkę i wtedy to sąsiadka niespodziewanie zaszła w ciążę. To było 65 lat temu, ale ja im to pamiętam do dziś, bo oni oddali tę dwulatkę z powrotem do bidula.

Sara urodziła Izaaka, ale tak czy owak, to Izmael był pierworodnym synem Abrahama. Na dodatek Hagar zachowywała się skandalicznie, dając Sarze na każdym kroku odczuć, że to ona jest matką pierworodnego. To było debilne, bo ciągle była przecież niewolnicą Sary i ta w końcu wygnała ją z synem na pustynię.

Bóg Jahwe ulitował się jednak nad nią i jak wierzą Arabowie, Izmael jest ich wszystkich praojcem. Tak napisano w koranie.

Kilka lat potem niby wszechwiedzący Bóg nie był pewien, czy Abraham się go boi, a nie znosił tego, że ktoś się go nie boi. W ramach próby kazał Abrahamowi zabić synka i jego trupa spalić na ołtarzu ofiarnym. I wyobraźcie sobie, że ten zwyrodnialec zgodził się to zrobić. Dopiero gdy kilkuletni Izaak leżał już skrępowany na ołtarzu, a tatuś podnosił do góry rękę z nożem, anioł powstrzymał go.

Izaak nie był tak mały, by nie wiedzieć, co się dzieje. Myślę, że potem przez lata moczył się w nocy i zrywał z krzykiem ze snu.

Ale i tak miał więcej szczęścia niż córeczka Jeftego, której nawet imienia nie znamy.

Jefte walczył z Ammonitami, ale mu nie szło. Kiedyś przypomniał sobie, że Jahwe uwielbia smród palonych na ołtarzu ludzkich zwłok. Obiecał więc, że jak Bóg mu pozwoli wygrać, to Jefte zamorduje i złoży w ofierze pierwszą osobę, którą spotka po powrocie z wojny do domu.

Na spotkanie wracającego z wojny debilnego tatusia wybiegła jego córeczka. Przed śmiercią wybłagała jeszcze ojca, by ten dał jej dwa miesiące, żeby mogła opłakać swoje dziewictwo. W tym celu zabrała swoje koleżanki i razem udały się w góry, gdzie… opłakiwały. Pewnie jacyś pastuszkowie pomagali im w tym opłakiwaniu, ale biblia na ten temat milczy.

Jeśli nie wierzycie, to zajrzyjcie do Księgi Sędziów, rozdział 11, wiersz 29 i dalsze.

Potem Jefte zarżnął córeczkę i usmażył jej ciałko. Żaden anioł nie powstrzymał jego ręki. No ale o co chodzi? Przecież to tylko dziewczynka.

A teraz zmiana tematu.

Dawno, dawno temu sprytny szatan postanowił wykorzystać naiwność oraz skłonność do samozachwytu Boga Jahwe i skłonił go do działania przeciwko mieniu, zdrowiu a także życiu jego gorliwych wyznawców.

Mianowicie, kiedyś Bóg głośno zachwycał się Hiobem, który „jest jak nikt sprawiedliwy, prawy, bogobojny i unikający grzechu”.

Szatan podpuścił wtedy Boga, mówiąc, że to dlatego, że sprzyja on Hiobowi, który opływa w dostatki, cieszy się zdrowiem i udaną gromadką dzieciaków. To dlaczego miałby nie czcić takiego Boga dobrodzieja?

Uradzili we dwóch, że w ramach próby, szatan może pozbawić Hioba jego majątku, a także uśmiercić dziesiątkę jego dzieci, siedmiu synów i trzy córki.

No i tak się stało.

Hiob wtedy ogolił głowę, rozdarł szaty i rzekł: „Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę”. Że niby powróci do tego łona? Tego nie rozumiem.

Tak czy owak w całej tej rozpaczy Hiob znowu nie zgrzeszył i w swej naiwności nawet nie przypisywał wszechmocnemu Bogu żadnych niegodziwości.

Podczas kolejnej rozmowy z szatanem Bóg triumfował i jeszcze bardziej zachwycał się Hiobem. Szatan się nie poddał i stwierdził, że potrzebna jest jeszcze jedna próba, w której Bóg „dotknie ciała Hioba i jego kości”. W efekcie Hiob zachorował na trąd, a mimo to nie dał się sprowokować do grzechu.

Wtedy szatan uznał się za pokonanego, a Jahwe przywrócił Hiobowi zdrowie, majątek i urodziła mu się dziesiątka nowych dzieci, też trzy córki i siedmiu synów.

A co tymi zamordowanymi? A co tam. Przecież to tylko dzieci.

Księga Hioba została napisana po to, by pokazać, że jeśli ktoś doznaje wszystkich możliwych nieszczęść, to nie musi to być kara za jego uczynki. Może to być po prostu taki kaprys Jahwe, albo jakiś zakład. Uspokoiłem Was?

Chrześcijanie z niezrozumiałych dla mnie powodów wierzą, że Jahwe jest jedynym bogiem na Ziemi, a także w Układzie Słonecznym, Naszej Galaktyce i całym Wszechświecie.

Ten Wszechświat jest duży, bardzo duży a nawet jeszcze bardziej duży. Opisuję to w zakładce Wszechświat w artykule „Nasze miejsce we Wszechświecie”.

Nie rozumiem skąd to przekonanie, że nie ma innych bogów niż Jahwe. Jezus się tym nie zajmował, bo wiedział, że w starym testamencie jest napisane, że Jahwe jest jedynym bogiem Żydów, ale tylko Żydów. Inne narody mają swoich bogów. Imiona niektórych z nich są wymienione w Biblii: Baal, Balaam, Asztoret, Kemosz i Moloch. Nie budzili oni zachwytu u autorów Biblii, ale nikt nie negował ich istnienia.

Zresztą pierwsze przykazanie dekalogu brzmi: „Nie będziesz miał cudzych bogów przede mną.” Czyli jacyś są.

Ale nawet samym Żydom z trudem przychodziła wiara, że mają tylko jednego Boga.

Kiedy Mojżesz zniósł tablice dekalogu po trzydziestu dniach wykuwania ich na górze Synaj, zobaczył, że Żydzi czczą już innego boga, śpiewając w procesji wokół jego posągu. Miał on postać cielca, cokolwiek by to znaczyło.

Żyjący 300 lat po Mojżeszu Salomon, wybudował co prawda wspaniałą świątynię jerozolimską dla Jahwe, ale instalował też wiele ołtarzy dla innych bogów, wyznawanych przez jego liczne, cudzoziemskie małżonki. Jahwe co prawda protestował, ale Salomon był tak potężnym władcą, że Jahwe mógł mu jedynie nas…

Jahwe zemścił się dopiero na wnuku Salomona. Na synu nie mógł, bo wtedy by został w ogóle bez wyznawców.

W Biblii imię Jahwe występuje od samego początku, co jest jednak pewnym nadużyciem, bo to dopiero Mojżesz, żyjący 800 lat po Abrahamie zapytał jakie jest jego imię. Otrzymał odpowiedź, którą można przetłumaczyć jako ”jestem, kim jestem”, co po aramejsku zapisano jako jhwh. Język aramejski w piśmie nie używa samogłosek. Może to być więc zarówno Jahwe jak i Jehowa. Tyle, że jakbym dziś zapytał kogoś, jak on się nazywa, a on odpowiedziałby „jestem kim jestem”, to ja zrozumiałbym to jako rodzaj odpowiedzi w stylu „fuck off”. To raczej kiepskie imię dla bóstwa. No ale może to kwestia tłumaczenia.

Jako młody człowiek chodziłem na religię na plebanię. Mięliśmy wspaniałego katechetę. Był tylko o parę lat starszy od nas, ale był świetnie wykształcony, nie tylko w dziedzinie religii. Na lekcjach dyskutowaliśmy o sprawach związanych z wiarą. Każdy mówił co chce, ale i tak zawsze wychodziło tak, jak tego chciał katecheta. Dopiero po wielu latach zrozumiałem na czym polegała ta jego socjotechnika. Ale nie mam pretensji. Poza tym to było w latach sześćdziesiątych, a on jakimś cudem jeździł po świecie i przywoził stamtąd płyty. Winylowe. Wtedy innych nie było. Nie były to płyty w stylu Requiem Mozarta, ale Pink Floyd, Led Zeppelin czy nawet Black Sabbath.

Po religii chodziliśmy do jego pokoiku na górze plebanii i tam w 17 osób na 14-tu metrach kawalerki słuchaliśmy tych płyt.

Ja przeważnie siedziałem na podłodze, a moja głowa znajdowała się 10 cm od kolan Ani, która siedziała na krześle. Chyba rozumiecie, że do dziś uważam, że nie ma nic lepszego w muzyce niż Pink Floyd, Led zeppelin czy Black Sabbath.

Na trzy miesiące przed maturą zabrali nam naszego katechetę, a na jego miejsce przyszedł staruszek. Na początku pierwszej lekcji powiedział: „Dziś sobie weźmiemy 7 dowodów na istnienie Pana Boga”. Wtedy wstała Ania i oznajmiła: „Jeśli okaże się, że choć jeden z tych księdza dowodów będzie wart funta kłaków, to będzie to śmierć naszej wiary, bo my mamy wierzyć, a nie wiedzieć, że On istnieje”.

Katecheta w ramach dyskusji powiedział: „Siadaj gówniaro”, co skończyło moją szkolną edukację religijną.

W tamtych czasach Kościół Katolicki to była oaza wolności w PRL-owskim bagnie.

Nic dziwnego, że jako dwudziestolatek byłem żarliwym katolikiem, pomimo tego staruszka katechety.

Dwadzieścia lat potem podczas rozmowy z moimi wyedukowanymi religijnie w szkole dziećmi, zorientowałem się, że ich wiedza na ten temat to mniej niż 10% mojej.

A jeszcze 20 lat potem pojechałem do Jordanii i przez trzy tygodnie żyłem jak Jordańczyk. A Jordania to teren, gdzie rozgrywało się wiele wątków z Biblii. Rozmawiałem z miejscowymi i ciągle mi się coś nie zgadzało. Postanowiłem to posprawdzać po powrocie i efekt tego sprawdzania opisałem wyżej.

Kiedyś mój sąsiad Hassan zwiózł nas na górę Nebo. Od strony Jordanii można tam wjechać samochodem, a od strony Izraela jest przepaść. Góra Nebo to miejsce, skąd Mojżesz zobaczył Ziemię Obiecaną i tam umarł.

Kiedy staliśmy i oglądaliśmy Izrael, nasz przewodnik zaczął opowieść: „Czy myślicie, że Ziemia Obiecana była pusta, gdy tu dotarli Izraelici? Otóż była ona zamieszkana przez Kanaanejczyków i Filistynów, którzy w pocie czoła uprawiali swoje poletka. Ziemia była żyzna, pozwolili więc osiedlić się tej garstce Żydów, która przeżyła czterdziestoletnią wędrówkę po pustyni.

Jednakże w nowych wspaniałych warunkach przybysze zaczęli mnożyć się bez opamiętania i wkrótce zaczęło brakować miejsca dla wszystkich. Wtedy Izraelici wymordowali swoich gościnnych gospodarzy. Dowodził nimi bestialski Jozue, uważany za jednego z ojców narodu izraelskiego. Po zdobyciu Jerycha wymordowali wszystkich mężczyzn, w tym małych chłopców, a także dziewczynki, a potem kobiety, również te ciężarne. A że zapał bojowy nie przeszedł, to wymordowali również wszystkie domowe zwierzaki.”

Potem zaatakowali Filistynów. Każdy pamięta pojedynek Dawida z Goliatem, ale wbrew Biblii to Goliat był obrońcą ojczyzny, a Dawid walczył w szeregach najeźdźców.

Kiedy 3200 lat potem moja babcia chciała mnie skarcić mówiła: „Ty Filistynie jeden”. Oto co znaczy dobra propaganda.

Chrześcijanie jakimś cudem wierzą, że wszechmogący Bóg jest dobry, miłosierny, łagodny, sprawiedliwy, skłonny do wybaczania i nie jest mściwy.

Tymczasem widzieliśmy przed chwilą, że biblijny Jahwe nie jest ani wszechmogący, ani dobry, ani łagodny, ani miłosierny, ani sprawiedliwy w naszym rozumieniu tego słowa. Poza tym nie wybacza i jest mściwym, okrutnym, małostkowym zazdrośnikiem i mizoginem. Amen.

Przewijanie do góry